Urodziłem się w tradycyjnej, religijnej rodzinie. Wraz z rodzicami i rodzeństwem, regularnie uczęszczałem do kościoła. Mama zadbała o to, bym był zaangażowanym członkiem kościoła. Z miłością i troską starała się przekazać mi wszystkie wartości, jakich sama od dziecka się uczyła. Modliłem się więc do Marii, anioła stróża, świętych. Zostałem ochrzczony jako nieświadome niemowlę, przystąpiłem do sakramentów spowiedzi, komunii i bierzmowania. Bierzmowanie niestety było dla mnie czymś, co bardziej obrażać mogło Ducha Świętego, niż zwiastować jego namaszczenie. Budynek kościelny pełen był rozwydrzonej młodzieży, która nic nie rozumiała z tego rytuału. Ja byłem jednym z nich.
Wierzyłem, że pokuta to rodzaj kary otrzymywanej po wyznaniu grzechów przed kapłanem. Najczęściej tą karą okazywała się "dziesiątka różańca" powtarzana wielokrotnie lub -co gorsza - wspaniała, piękna i niezwykle głęboka Modlitwa Pańska. Do końca liceum brałem udział w lekcjach religii. Wierzyłem, że po śmierci trafię do czyśćca, gdyż na piekło nie zasługuję, a wiara w możliwość trafienia do nieba zaraz po śmierci, to szczyt zarozumialstwa. Momentem przełomowym w moim życiu był dzień, w którym dostałem od mojej siostry Nowy Testament. Moja starsza o 4 lata siostra narodziła się na nowo jako pierwsza. Byłem wtedy nastolatkiem. Dzięki łasce naszego Pana uwierzyłem, że to co jest napisane w Biblii jest prawdziwie natchnionym, żywym Słowem, za którym powinniśmy podążać każdego dnia. Nadal uczęszczałem na religię, podejmując często dyskusję i zadając księdzu nurtujące mnie pytania na temat kultu Marii, aniołów, świętych, czczenia obrazów. Na temat drogi zbawienia i czyśćca. Na temat papieża, Watykanu, apokryfów, tradycji...Co ciekawe, cała klasa chodziła na religię, ale w zasadzie nikt nie był zainteresowany tym, co mówi Słowo Boże na wskazywane przeze mnie tematy. Tylko jeden z kolegów, zamroczony alkoholem wyznał mi parę lat później, że "nie czyta Biblii, gdyż boi się, że mam rację..." Nikt nie wyniósł z domu nauki biblijnej, choć w zasadzie wszyscy określali się mianem ludzi wierzących. Nie osądzam nikogo, lecz stwierdzam fakt i wierzę, że wolą Boga jest to, byśmy poznawali Jego Słowo.
Nadal brałem udział w mszach, choć od czasu do czasu odwiedzałem społeczności ewangeliczne. Słowo Boże rozpaliło we mnie niepokój związany z niektórymi praktykami religijnymi. Po tygodniowych rekolekcjach , które odbyły się pewnego lata w jednym z klasztorów, a dotyczyły objawień Marii w Fatimie, postanowiłem odciąć się zupełnie od tego kultu. Skutek był więc całkiem odmienny od przewidywanego. Zrozumiałem, że kult ten jest całkowicie sprzeczny ze Słowem Bożym i prowadzi ludzi do bałwochwalstwa. Doszedłem do wniosku, że sama Maria ukazana nam w Piśmie jako niezwykle pokorna i posłuszna Bogu osoba, nie byłaby zadowolona z rozmiarów czci i kultu do jakiego doprowadzono przez wieki. Ona sama żyła zgodnie z przykazaniami, a teraz ktoś ją umieszcza na obrazie i klęczy "przed nią" ,nie zastanawiając się czy zgodne jest to z wolą Boga i z wolą samej Marii( tej biblijnej). Zaskoczeniem było dla mnie brzmienie tekstu dziesięciorga przykazań jakie wyczytałem w Biblii .
Księga Wyjścia 20:2-6
2 Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
3 Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!
4 Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! 5 Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. 6 Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań.
Chociaż mój proces poznawczy trwał jeszcze kilka lat, nadszedł moment, w którym podjąłem decyzję o staniu się świadomym chrześcijaninem. W maju 1998 roku, w wodach jeziora przyjąłem chrzest. Błogosławieństwem było dla mnie to, iż moja przyszła żona brała go razem ze mną. Przeciwnik starał się odwieść mnie od podjętej decyzji w bardzo wymowny sposób. Atakował moje ciało, powodując problemy z graniem na instrumencie (z zawodu jestem muzykiem). Przychodził do mnie w nocnych koszmarach wyśmiewając moją decyzję kroczenia za Jezusem. Walczył do ostatnich chwil przed chrztem. Pan dał mi jednak odwagę i wiarę. Wspierał mnie także przez moich braci i siostry ze społeczności. Jestem mu niesamowicie wdzięczny za dar kościoła. Dziękuję mu za Biblię, która jest "pochodnią dla mych stóp i światłością na mojej ścieżce." Światło z niej płynące rozjaśnia zakamarki mojej duszy i sumienia. Pokazuje co nie jest zgodne z wolą mego niebiańskiego Ojca.
Kroczę z Panem już kilkanaście lat. Wielokrotnie upadałem i zawodziłem. Zaniedbywałem także swe chrześcijańskie obowiązki. Na szczęście mój drogi Zbawiciel, nigdy nie zawiódł, nie zostawił mnie i zawsze jest przy mnie. Bóg przeprowadził moją rodzinę przez trudności i doświadczenia. W sposób szczególny czuliśmy się prowadzeni w czasie, gdy urodziła się moja córka. Niestety musiała ona przejść szereg operacji , gdyż urodziła się z obustronnym rozszczepem wargi i podniebienia. Wzruszam się i chwalę Pana zawsze, gdy słyszę z jej ust dziękczynienie jakie składa Jezusowi za opiekę nad nią w tych trudnych chwilach.
Dziś wiem, że jestem zbawiony i święty. Wiem, że mam prawo nazywać Boga wszechrzeczy - jedynego , prawdziwego Pana i Zbawiciela - swoim Ojcem. To wszystko nie dzięki swoim własnym zasługom, ale dzięki doskonałej , niepowtarzalnej ofierze Jezusa Chrystusa, która dokonała się na krzyżu oraz dzięki łasce naszego Pana! Biblia stała się dla mnie chlebem. Mam przywilej głoszenia dobrej nowiny niemal każdego dnia. Pan błogosławi moje małżeństwo z Sylwią, która także jest dzieckiem bożym. Obdarował nas córką Antoniną, której wiedza biblijna niedawno przerodziła się w wiarę. Niebawem i ona wejdzie do jeziora by przyjąć chrzest. Dziś wszyscy razem , jako rodzina , chcemy dzielić się dobrą nowiną o zbawieniu. Wierzymy w konieczność pokuty, czyli odwrócenia się od grzechu i nowego narodzenia z Ducha dla każdego człowieka. Wierzymy, że to nie religijność, wiedza (nawet ta biblijna), sakramenty czy przynależność do jakiejś denominacji chrześcijańskiej zbawia. Zbawienia i życia wiecznego z Panem dostępujemy dzięki łasce i wierze w trójjedynego Boga, który każdego dnia przemawia do nas przez słowa spisane w Biblii. Wierzę, że to także ja i mój grzech przybiliśmy Jezusa do krzyża. Wierzymy w żywą społeczność z naszym Panem, który stał się dla nas mistrzem, nauczycielem i przewodnikiem w powrotnej drodze do domu naszego Ojca w niebie. Wierzymy w konieczność życia zgodnie z wolą Pana oraz w prowadzenie Ducha Świętego. Chcemy swym życiem oddawać Bogu należną mu cześć i chwałę. Chcemy żyć dla niego i dla sprawy Królestwa Bożego. Amen!
Psalm 63 (fragment) 2 Boże, Ty Boże mój, Ciebie szukam; Ciebie pragnie moja dusza, za Tobą tęskni moje ciało, jak ziemia zeschła, spragniona bez wody. 3 W świątyni tak się wpatruję w Ciebie, bym ujrzał Twoją potęgę i chwałę. 4 Skoro łaska Twoja lepsza jest od życia, moje wargi będą Cię sławić. 5 Tak błogosławię Cię w moim życiu: wzniosę ręce w imię Twoje. 6 Dusza moja się syci niby sadłem i tłustością, radosnymi okrzykami warg moje usta Cię chwalą, 7 gdy wspominam Cię na moim posłaniu i myślę o Tobie podczas moich czuwań. 8 Bo stałeś się dla mnie pomocą i w cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie: 9 do Ciebie lgnie moja dusza, prawica Twoja mnie wspiera.